Glenn Miller Orchestra w Warszawie

30/12/2012
swingout

Na koncert Glenn Miller Orchestra w Warszawie szykowaliśmy się kilkanaście miesięcy. Ostatnio big band miał wystąpić w Sali Kongresowej 11 grudnia 2011, o czym pisaliśmy tutaj>>. Niestety koncert został odwołany - pozostaliśmy więc z rozbudzonym apetytem i nadzieją, że orkiestra Glenna Millera przed kolejnymi świętami zawita do Warszawy. Tak też się stało.W zeszłorocznym poście pisałem nieco o życiu samego Glenna Millera i o historii jego orkiestry, teraz pora napisać dwa słowa o tym, czym jest Glenn Miller Orchestra obecnie. Można powiedzieć, że międzynarodową korporacją - dziś na świecie działają cztery orkiestry Glenna Millera, które posiadają oficjalną licencję Glenn Miller Productions, Inc. Każdej z nich przyporządkowane jest inne terytorium działania. W chwili obecnej podział ten wygląda następująco:

  • The World Famous Glenn Miller Orchestra - Ameryka Północna,
  • Glenn Miller Orchestra (Europe) directed by Wil Salden - Belgia, Holandia, Luksemburg, Niemcy, Austria, Włochy, Czechy, Słowacja, Polska, Węgry, Szwajcaria, Estonia, Łotwa, Litwa, Rosja, Ukraina, Białoruś,
  • Glenn Miller Orchestra (UK) directed by Ray McVay - Anglia, Szkocja, Walia, Irlandia, Hiszpania, Portugalia,
  • Glenn Miller Orchestra (Scandinavia) directed by Jan Slottenas - Szwecja, Norwegia, Finlandia, Francja, Dania.

W Warszawie mieliśmy okazję gościć europejską orkiestrę pod dyrekcją holenderskiego pianisty Wila Saldena. Fascynacja twórczością Glenna Millera rozpoczęła się u niego już pod koniec lat 70. Wkrótce zaczął uważnie studiować jego utwory i myśleć o stworzeniu swojego własnego big bandu. Udało się to w 1985 roku. Od tego czasu wraz ze swoją orkiestrą wystąpił ponad 4200 razy w sumie dla niemal 4,5 miliona widzów. 16 marca 1990 roku w Nowym Jorku w siedzibie Glenn Miller Productions Wil Salden został oficjalnie mianowany kierownikiem Europejskiej Orkiestry Glenna Millera. Wróćmy jednak do samego koncertu.[caption id="attachment_544" align="aligncenter" width="480"]

orkiestra Glenna Millera koncert Warszawa

Materiały organizatora[/caption]Ponieważ wybieraliśmy się większą grupą, na wszelki wypadek bilety zarezerwowaliśmy w połowie listopada. Na miejscu okazało się jednak, że niepotrzebnie - sala nie była w 100% wypełniona. A szkoda, bo muzyczny poziom wydarzenia był naprawdę imponujący. Poza klasykami, które stały się już muzycznymi ikonami popkultury lat 30 i 40 - Pennsylvania 6-5000, In the Mood, Moonlight Serenade, Tuxedo Junction, A String Of Pearls, Little Brown Jug orkiestra sięgnęła również po utwory spoza standardowego reperturaru Glenna Millera. Dzięki temu mieliśmy okazję usłyszeć utwory kojarzone raczej z orkiestrami Counta Basiego czy Harry'ego Jamesa w millerowskich aranżacjach, co było dość ciekawym doświadczeniem. Z racji tego, że występ miał świąteczny charakter, nie mogło zabraknąć również tradycyjnych amerykańskich utworów, takich jak Jingle Bells czy Rudolph the Rednosed Reindeer, które momentalnie ożywiły publiczność.Repertuar dobrany został w taki sposób, aby nie zamęczyć mniej osłuchanego odbiorcy, co więcej - aby nieco otworzyć go na brzmienie poszczególnych instrumentów i uświadomić mu jak bardzo mogą się one różnić od siebie oraz jak odmienne emocje i klimat mogą stworzyć. Tak więc poza solówkami poszczególnych muzyków mieliśmy okazję posłuchać również utworów eksponujących sekcje saksofonów, trąbek i puzonów. Podczas koncertu nie zabrakło również dużej dawki humoru i pozytywnej energii - naprawdę przyjemnie ogląda się i słucha muzyków, którzy grają z tak wielką pasją i radością.[caption id="" align="aligncenter" width="480"]

Glenn Miller Orchestra

Glenn Miller Orchestra. Źródło: www.glenn-miller-orchestra.de[/caption]Samo nasuwa się pytanie na ile współczesna orkiestra Glenna Millera przypomina brzmieniem tą sprzed lat, której brzmienie tak dobrze znamy z trzeszczących, czarnych winylowych krążków. Odtworzenie tak doskonałego oryginału zawsze jest nie lada wyzwaniem. Orkiestry kontynuujące dzieło wielkich bandleaderów z łatwością mogą strzelić sobie w kolano próbując idealnie skopiować swój pierwowzór, gdyż poza kwestiami technicznymi, na jego brzmienie składało się zawsze kilkanaście muzycznych indywidualności, których często nie ma już wśród nas. Pozostaje więc próba oddania charakterystycznego i niepowtarzalnego klimatu poszczególnych formacji, co w przypadku Glenn Miller Orchestra wyszło bardzo dobrze. Sami zresztą możecie to ocenić - poniżej zestawiłem dwie wersje jednego z moich ulubionych millerowskich utworów.Tutaj Pennsylvania 6-5000 w aranżacji The World Famous Glenn Miller Orchestra directed by Will Salden...

...i ten sam utwór w wykonaniu Glenn Miller Orchestra directed by... Glenn Miller ;)

Tyle jeśli chodzi o muzyków.Moim zdaniem w klimat kompletnie nie wpisywała się za to wokalistka zespołu - Anna Maria Nitschke. Pomimo ogromnego talentu i przepięknego głosu, jak dla mnie brzmiała zbyt współcześnie, zupełnie nie pasując do nastroju, jaki tworzyła Glenn Miller Orchestra. Doskonale i autentycznie natomiast brzmiały chórki The Moonlight Serenaders z jej udziałem, w utworach takich jak Chattanooga Choo Choo czy Don't Sit Under The Apple Tree.Podsumowując... Glenn Miller Orchestra to nie tylko kolejny big band występujący ze świątecznym programem. To kawałek historii, coś co pozwala nam się przenieść choć na chwilę w czasy gdy na parkiecie królował Lindy Hop, a na scenach błyszczały instrumenty legendarnych muzyków. Dlatego też każdy kolejny koncert orkiestry Glenna Millera powinien stać się pozycją obowiązkową dla wszystkich miłośników muzyki, nie tylko swingowej. Do zobaczenia za rok na kolejnym świątecznym koncercie The World Famous Glenn Miller Orchestra directed by Wil Salden!